Przedsiębiorcy w czasach pandemii
Dziś rozmawiamy z Bożeną Ziemniewicz – twórcą i prezesem BRITISH CENTRE
Które z rozwiązań Tarczy Antykryzysowej uważa Pani za zasadne i skuteczne w przypadku funkcjonowania Pani firmy? |
Moja firma należy do branży, która jest barometrem koniunktury na rynku. W sytuacji jakichkolwiek zagrożeń w pierwszej kolejności tnie się wydatki na szkolenia. Również na rynku kursów otwartych dla osób indywidualnych zachodzi analogiczne zjawisko, bo gdy zaczyna brakować pieniędzy, najpierw rezygnuje się z usług niematerialnych. I w ten oto sposób, mimo że do 11 marca funkcjonowaliśmy normalnie, obroty w lutym i marcu spadły nam o 44%... Teraz pewnie będzie znacznie gorzej. Taka luka w przychodach przy niezmniejszaniu się kosztów, bo niestety czynsze, media i wszystkie inne opłaty abonamentowe trzeba płacić, oznacza natychmiastową utratę płynności. Do tego dochodzi specyfika rynku szkoleń językowych, które kontraktowane są w zasadzie we wrześniu, a zaczynają się od października i dalej płacone ratalnie. Czyli na najbliższe pieniądze możemy liczyć za pół roku – w październiku. Żadne rozwiązanie Tarczy Antykryzysowej nie jest skuteczne w tej sytuacji, ponieważ dla nas najstraszniejsze będą miesiące wakacyjne – nie jestem optymistką i raczej nie spodziewam się, by klienci zapałali chęcią odbycia kursów wakacyjnych, które oczywiście będziemy oferować. |
Jak długo pani firma może funkcjonować w sytuacji pandemii i ograniczeń wynikających z jej uwarunkowań? |
Nieomalże natychmiastowe przejście z zajęć stacjonarnych na zajęcia zdalne sprawia, że ze wszystkimi trwającymi zajęciami uporamy się do końca czerwca. Niestety, są to grupy szczątkowe, bowiem zalała nas lawina rezygnacji – społeczeństwo w najmniejszym stopniu nie jest przygotowane do pracy zdalnej. Rezygnacje to wyraźnie pokazują: brak internetu, jeden komputer w domu na troje dzieci, a wśród dorosłych rezygnacje z tego powodu, że „zapisywałem się na normalne zajęcia, a nie na komputerowe”. Te 3 miesiące powinniśmy przetrwać, natomiast dalszy ciąg przedstawia się ponuro i bez solidnego zastrzyku finansowego nie zdołam pracowników utrzymać. |
Jak firmy współpracujące ze sobą wspierają się wzajemnie, czy mają taką możliwość? |
W przypadku usług niematerialnych nie mamy takich relacji – występują one raczej w przypadku kooperacji produkcyjnej, więc nas to nie dotyczy. Co więcej, doznajemy paskudnego (że tak kolokwialnie się wyrażę) traktowania. Na przykład liceum, w którym znajduje się nasz zgierski oddział, wystawiło na początku marca fakturę i w kwietniu zaczęło mocno naciskać na jej zapłacenie. Wydawać by się mogło, że w sytuacji, kiedy od 12 marca nie można było prowadzić zajęć stacjonarnych, żądanie kuriozalne, ale dla szkoły nie jest to argument. Mało tego, mówiąc „mocno naciskać” nie mam na myśli uprzejmej prośby, tylko awanturę. To kompletny brak empatii funkcjonariuszy państwowych, mających zapewnione pensje z naszych podatków, brak wyobraźni i kompletny brak życzliwości. A są przypadki jeszcze gorsze, dotyczące instytucji powołanych do wspierania przedsiębiorców i przedsiębiorczości, które z zawziętością godną zupełnie innych celów, starają się na wszelkie sposoby dokuczyć przedsiębiorstwom, powodując w ten sposób ogromne uszczerbki finansowe, czyli po prostu dobijają mikro firmy. |
Jakie korekty do Tarczy Antykryzysowej Pani sugerowałaby? |
Przede wszystkim sugerowałabym szersze spektrum porównawcze. Odnoszenie wszystkiego do stanu na dzień 29 lutego (zatrudnienie) jest krzywdzące – my działaliśmy natychmiast, więc nie czekaliśmy do końca marca z zakończeniem, na przykład, umów zlecenia. Zatem warunkowanie czegokolwiek utrzymaniem zatrudnienia z 29 lutego jest niewłaściwe. Zresztą to już chyba zostało poprawione. Również odnoszenie wszystkiego do przychodów wykrzywia obraz. W usługach marża jest niewielka, zupełnie inna niż w handlu czy produkcji, więc nawet jeśli mamy duże obroty, oznacza to po prostu przemiał. Zdecydowanie zmodyfikowałbym kryteria dozowania pomocy. I rzecz następna, to pomoc w finansowaniu kosztów stałych. Liczymy na to, że pojawi się to w ramach Tarczy Finansowej, na którą bardzo liczymy, a która cały czas jest pod dużym znakiem zapytania. |
Czy fakt, że przedsiębiorcy w całej Europie (i na świecie) odczuwają skutki pandemii będzie impulsem do współpracy czy zwiększonej rywalizacji na rynku? |
Niestety, do zwiększonej rywalizacji. Nawet dziś dyskutowaliśmy te kwestie w gronie firm szkoleniowych. Można się spodziewać ostrej konkurencji cenowej, co oczywiście odbije się na jakości usług. Nie da się po prostu oferować usług wysokiej jakości za niską cenę, więc można się spodziewać, że rynek zaleją usługi oferowane przez zdesperowane osoby gotowe pracować za symboliczne stawki – takie, jakie są teraz w tabelach stawek dla projektów unijnych. Jeżeli ten mechanizm zadziała w większości branż, to można się spodziewać spadku cen, ale wcale nie będzie to oznaczać zwiększenia popytu, bo długo jeszcze klienci będą powstrzymywali się od decyzji zakupowych. W tej sytuacji dużą rolę do spełnienia będą miały pieniądze unijne i bodźcowanie firm do korzystania z nich. Ale przy takim nastawieniu, jak wspomniana instytucja, to korzystanie z jej oferty jest po prostu zbyt dużym zagrożeniem dla istnienia firm. |
Jakie branże najgłębiej poczują negatywne skutki pandemii, a które przeciwnie – zyskają na tej sytuacji? |
Zyskać mogą branże produkcyjne związane z produkcją na potrzeby medyczne. Zyska też na pewno branża elektroniczna – bardzo wzrósł popyt, a więc i ceny wszystkiego, co umożliwia zdalną komunikację: kamery, mikrofony i inne tego typu akcesoria. Oczywiście, same laptopy i komputery, ale też oprogramowanie, tak zwane platformy do webinarów i spotkań interaktywnych. Branża spożywcza nie ucierpi zanadto – sklepy spożywcze pracują, ludzie muszą jeść. Negatywne skutki odczują natomiast branża szkoleniowa, eventowa, restauracje, hotele – ludzie będą bali się podróżować. Stracą i inne usługi, bez których zwyczajnie można się obejść. |
Jaka jest Pani rada dla innych przedsiębiorców? |
Proszę Państwa, w tak trudnej sytuacji musimy koniecznie zrzeszać się. Pojedynczo nie znaczymy nic, można nas rozdeptać i nie zauważyć. Można nam odpowiedzieć na nasz krzyk rozpaczy, że są inne ważne cele społeczne. Można nam pod byle pretekstem zabrać pieniądze, które powinniśmy dostać bezwarunkowo. Można nas zniszczyć dla sportu. Brzmi znajomo? To znaczy, że już długo prowadzicie Wasze firmy. Powoli tracę wiarę w to, że kiedykolwiek będziemy traktowani z szacunkiem, że nasza ciężka praca będzie dostrzegana nie tylko wtedy, kiedy trzeba wyciągać do nas rękę po kolejne daniny, ale też wtedy, gdy jest źle, ktoś nam pomoże. Za wszystko ponosimy odpowiedzialność, której nikt z nas nie chce zdjąć nawet teraz, oczekując, że w jakiś cudowny sposób będziemy płacić wynagrodzenia nie mając przychodów. Tylko zrzeszając się i tworząc swój własny samorząd mamy szansę stać się dla władz różnego szczebla rzeczywistym partnerem. |