KLUB500 - Łódź | Stowarzyszenie Właścicieli Prezesów i Dyrektorów Firm
KLUB500 - <!--Łódź | Stowarzyszenie Właścicieli Prezesów i Dyrektorów Firm-->
KLUB500 - <!--Łódź | Stowarzyszenie Właścicieli Prezesów i Dyrektorów Firm-->

Rozmawiamy z Noemi Chudzik

reprezentującej kancelarię CHUDZIK i WSPÓLNICY RADCOWIE PRAWNI sp.p


Fot. Dorota Ceran

Dorota Ceran: Prawnicy, podobnie jak lekarze, po ukończonych studiach wybierają sobie specjalizację. Pani została radcą prawnym. Co zadecydowało o tym wyborze?
Noemi Chudzik:
Ta specjalizacja bardziej odpowiada mojemu charakterowi. I w praktyce się to  potwierdza, ponieważ  ciekawią mnie zagadnienia biznesowe i związane z nimi rozwiązania prawne. Od początku nie miałam co do tego żadnej wątpliwości. Nigdy natomiast nie chciałam zajmować się sprawami karnymi ani rodzinnymi. Od początku wiedziałam, że to nie jest dla mnie.

Dla laika, jakim jestem w tej materii, te zagadnienia wydają się po pierwsze, niezwykle skomplikowane, a po drugie, przepraszam, ale nieco nużące, żeby nie powiedzieć – nudne.
O nie, nie jest to nużące ani tym bardziej – nudne. Zajmuję się sprawami związanymi głównie z rynkiem budowlanym i po tych wszystkich latach już wiem dokładnie, jak wygląda proces budowlany, znam fachowe słownictwo, wiem co to są „kotwy”...

A czym są te „kotwy”?
To jest rodzaj mocowania, takie coś, co się umieszcza w fundamencie i do tego przyczepia się całą konstrukcję, całą resztę budynku. To jest naprawdę ciekawe...
I dobrze, kiedy strony dochodzą do porozumienia. A prawnicy są po to, by na pewne rzeczy zwrócić im uwagę, wytłumaczyć, choć wg mnie i tak na ogół lepiej jest się dogadać...
Podobnie przy przekształceniach. Przy tym zawsze poznaje się ludzi i ich historie. Często są to takie typowe amerykańskie scenariusze, kiedy to ktoś zaczynał biznes w garażu, a dzisiaj ma firmę, która zatrudnia 200 osób. A nierzadko formę prawną ma ciągle – „garażową”. I wtedy radca prawny może ustalić, co będzie dla takiego przedsiębiorcy najkorzystniejszą formą prawną. Trzeba umieć przedstawić korzystne rozwiązania i przekonać do nich klienta. W mojej ocenie to jest naprawdę bardzo ciekawe.

Czy przedsiębiorcy przychodzą do radcy prawnego wówczas, gdy jest im potrzebny do sporządzenia jakichś dokumentów, umów itd., czy częściej zwracają się o pomoc, gdy mają jakiś problem, nóż na gardle?
Różnie.  Część przedsiębiorców jest po prostu przyzwyczajona do tego, że pewne posunięcia biznesowe konsultuje z prawnikiem. Ale często jest tak, że muszą konsultować dzisiaj, bo kiedyś tego nie zrobili, liczyli, że intuicja ich nie zawiedzie. Tymczasem zawiodła i coś przegrali czy nie najlepiej na czymś wyszli. Wtedy podejmują decyzję, by na stałe korzystać z usług prawnika. Zwłaszcza przy poważniejszych kontraktach.
Jest też sporo takich osób, które faktycznie mają jakiś poważny problem. I często szkoda, że nie przyszli z nim pół roku wcześniej.

Wiem, że obowiązuje Panią tajemnica zawodowa i dyskrecja, ale nie zdradzając konkretów ani personaliów – czy była jakaś szczególnie interesująca sprawa w Pani  karierze radcy prawnego?
Oj, wiele takich było! Ale chyba najciekawsza to taka, kiedy jeden z moich klientów zawarł umowę z firmą, która, jak się później okazało, nie miała w ogóle nic. A roztaczała przeogromne wizje i ogrom możliwości. Tymczasem to byli ludzie dosłownie bez grosza przy duszy i naciągnęli tych moich klientów na duże pieniądze. Mamy dziś wygrane wyroki, ale wyrok to jest papier i marna satysfakcja, kiedy nie ma wobec kogo go zastosować. Bo ci ludzie nadal niczego nie mają. To są gorzkie momenty – bo sprawa jest wygrana, prawnik powinien być zadowolony, klient powinien być zadowolony, ale nic konkretnego za tym nie idzie.

Ma Pani też do czynienia z biznesami o charakterze egzotycznym, prowadzonymi na innych kontynentach...
W Łodzi mam ostatnio okazję coraz częściej pracować po angielsku, co bardzo lubię. Ma to związek z wprowadzaniem firm zagranicznych na teren Polski. Najbardziej egzotyczna pochodzi z Korei Południowej. To są bardzo ciekawi ludzie,  kontakty z nimi są naprawdę interesujące. Są bardzo oddani pracy, ale też rodzinie.
Miałam też przypadek, kiedy to nasz klient chciał wejść na rynek afrykański. Tu moja rola polega na tym, by znaleźć i zweryfikować partnera  biznesowego mojego klienta. I znaleźć tam właściwą kancelarią prawną, bo my tu nie możemy podjąć się doradzania, jak prowadzić biznes w tamtym systemie prawnym. To jest zupełnie inna kultura, inne realia. Ale dla nas bardzo ciekawe doświadczenie zawodowe.

Choćbyśmy nie wiem jak chciały, przed polityką nie uciekniemy. Wiem, że przedsiębiorcy nie są zachwyceni ostatnio serwowaną im rzeczywistością legislacyjną.
Ja odczuwam to jako niepewność firm, które boją się podejmowania nowych inwestycji, czy odważniejszych decyzji. Da się zauważyć coś w rodzaju nagonki na przedsiębiorców, którzy ostatnio czują się traktowani jak, nie przymierzając – przestępcy. Jest wdrożony mocny system kontroli. Kiedy przedsiębiorca nie ma niczego do ukrycia i nie musi się obawiać wyników kontroli, to sama kontrola burzy rytm pracy przedsiębiorstwa: trzeba kogoś oddelegować, ktoś musi poświęcić czas i energię nie mówiąc już o atmosferze. Moja kancelaria, oczywiście, śledzi  na bieżąco przepisy   i tam, gdzie pojawiają się wątpliwości, staramy się je rozwiać. Ale czasami się ich rozwiać nie da, bo przepis jest tak napisany, że można go rozumieć dwojako i wtedy klient musi  zdecydować: podejmujemy ryzyko, czy przyjmujemy stanowisko ostrożnościowe.

Związała się Pani z Klubem 500-Łódź. Dlaczego?
Namówił mnie na to Pan Józef Szmich z Delii. Polecił mi Stowarzyszenie jako miejsce, gdzie można poznać przedsiębiorców i wymienić z nimi doświadczenia. Obecnie jestem nawet w Komisji Rewizyjnej Klubu.

Czego można życzyć Pani, jako prawnikowi i Pani klientom na najbliższe lata, miesiące i dni?
Stabilnego rozwoju. I spokoju bez zewnętrznych zakłóceń.

Rozumiem i tego właśnie życzę.
P.S. Muszę zadać to pytanie. Jaka jest historia Pani pięknego imienia?
Moja mama urodziła mnie wcześnie, gdy była na studiach. Mieszkała w akademiku z koleżanką, która studiowała teologię. Otworzyły Biblię... i wybrały imię. Ta koleżanka została moją matką chrzestną.
Kiedy chodziłam do szkoły to imię nie ułatwiało mi życia, zwłaszcza, że dorastałam w małej wiosce i dla dzieci było zbyt inne. Bardzo chciałam wtedy nazywać się - Ola. Ale dzisiaj bardzo moje imię lubię.
 

powrót
Zostań członkiem Certyfikacja Menedżerów więcej


Nagroda Klubu 500

Nagroda KLUBU 500-ŁÓDŹ jest wyróżnieniem dla autora najlepszej pracy magisterskiej w danym roku akademickim, dotyczącej zagadnień biznesowych, napisanej na Wydziale Organizacji i Zarządzania Politechniki Łódzkiej oraz Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.

Certyfikacja menedżerów

Celem głównym procesu Certyfikacji Menedżerów jest troska o rozwój gospodarczy regionu łódzkiego poprzez doskonalenie kadr menedżerskich, które są najważniejszym czynnikiem sukcesu gospodarczego.