activeBHP cz. 2
Czy gdyby obecnie ktoś jeszcze potrzebował z Państwa strony pomocy w tym zakresie, może na nią nadal liczyć?
Oczywiście, że tak. We wrześniu planujemy jeszcze jedną dużą konferencję z ZUS-em i Powiatowym Urzędem Pracy. Ale tutaj będziemy pomagać w tym, by otrzymanej pomocy nie trzeba było po czasie oddać. Czyli – co pracodawca musi zrobić i jakich formalności dopełnić, kiedy i w jakim terminie należy przesłać jakie dokumenty, by później się nie okazało, że nagle całą pomoc, całą tę dotację, którą otrzymaliśmy trzeba będzie zwrócić. W tej ostatniej tarczy - 4.0 ukazała się poprawka i nie trzeba będzie dostarczać żadnych dokumentów do PUP-u w związku z otrzymaniem pożyczki 5 tysięcy złotych, co wydaje mi się bardzo dobrym pomysłem. Wystarczy, że przez trzy miesiące od otrzymania pożyczki firma była czynnym przedsiębiorstwem. Wtedy pożyczka będzie umorzona z automatu.
A jeśli ktoś nie mógł być czynnym przedsiębiorcą nie ze swojej winy? Bo na przykład musiał w związku z odgórnymi zarządzeniami zamknąć restaurację czy jakiś punkt usługowy, to co?
To zależy, czy zawiesił, czy zlikwidował, czy zamknął działalność gospodarczą. To, że fizycznie nie działał, bo musiał na przykład zamknąć swój zakład fryzjerski – to jedno. Ale jeśli firmy nie zlikwidował – to drugie. I o to tu chodzi. Dywaguje się natomiast nad tym, jak traktować zawieszenie działalności firmy. Ustawia o swobodzie działalności gospodarczej stanowi, że nawet jeśli ktoś zawiesił swoją działalność gospodarczą, nadal jest przedsiębiorcą. Tu czekamy jeszcze na interpretację.
Jednak, za każdym razem, kiedy otrzymywaliśmy pomoc to wszystkie te warunki, które musimy spełnić były bardzo mocno uwypuklone. Czyli, jeśli dostaliśmy pieniądze z Funduszu Rozwoju, to było tam jasno powiedziane, że przez rok nie będziemy mogli zwolnić żadnego pracownika. Bo w przeciwnym wypadku, będziemy musieli te pieniądze oddać.
Natomiast przy wszystkich pozostałych kwestiach trzeba będzie spełnić szereg warunków, aby pomocy nie trzeba było zwracać w całości. A na przykład tylko w 25%. I o tym będziemy mówili na wspomnianym spotkaniu. Zorganizujemy ją online, żeby było bezpiecznie.
Oczywiście, gdy będziemy już znali dokładną datę konferencji poinformujemy o niej na stronie www oraz na stronie FB Klubu 500-Łódź.
Oczywiście. Konferencje organizujemy wspólnie z organizacjami otoczenia biznesu, współpracujemy z Klubem-500, który jest zawsze włącza się w tego typu projekty. Będziemy wdzięczni za zamieszczenie informacji na stronie klubowej.
Jakie branże najgłębiej poczują negatywne skutki pandemii, a które przeciwnie – zyskają na tej sytuacji? Słyszałam opinie, że na przykład piekarze zyskali... Sądzi Pan, że to możliwe?
No ja akurat mam przykład swojego klienta, który ma piekarnię i musiał ją zamknąć. Z tym, że on miał swoje punkty w galeriach handlowych. I to był dość duży problem. Poza tym ludzie siedząc ponad dwa miesiące w domach, pozostając w systemie pracy zdalnej odkryli w sobie nowe pasje... także te związane z pieczeniem chleba. Ja sam nauczyłem się piec chleb i pyszne bułki. I piekarnia nie była mi potrzebna. Krótko mówiąc, to wszystko zależy. Przede wszystko od tego, gdzie była grupa docelowa.
Branża związana z noclegami i wyżywieniem (HoReCa) ma największy problem. Wszystkie miejscowości turystyczne – dla nich maj i połowa czerwca są miesiącami straconymi. Choćby ze względu na te pieniądze, których nie zarobili na majówce. Ze względów bezpieczeństwa wiele obiektów ograniczyło ilość miejsc nawet o połowę, im za te rozwiązania nikt pieniędzy nie odda, to są dla nich konkretne straty. Stąd teraz może się pojawiać takie przeświadczenie, że jest obecnie trochę drożej. Ale za to bezpieczniej. Dla mnie osobiście najbezpieczniejszą formą spędzania wakacji są wakacje na jachcie. Na naszych polskich Mazurach, uznanych przecież za cud natury. My zrobiliśmy tak, że zaprowiantowaliśmy się w Łodzi, zapakowaliśmy wszystko na łódkę i praktycznie nie musieliśmy już kontaktować się z nikim. Tam, gdzie jedliśmy obiad, staraliśmy się robić to na powietrzu. Trochę czasu już minęło i nikt z nas nie zachorował.
Natomiast jeśli chodzi o usługi typowo hotelarskie, to moim zdaniem ta branża będzie bardzo mocno dotknięta. Bo teraz odbywają się prawie wyłącznie wyjazdy biznesowe, zwłaszcza w dużych miastach. Już nie ma wycieczek zagranicznych, które wcześniej dość tłumnie odwiedzały polskie miasta.
Ale branżą, która w mojej opinii najmocniej odczuła efekty całej tej pandemii jest branża eventowa. Szeroko rozumiana, także jako show-business – koncerty, festiwale... Transport, turystyka powoli rusza i jest szansa, że firmy mogą przetrwać. Ale w branży eventowej cały czas obowiązują obostrzenia. Firmy ponadto chciałyby mieć 100% pewności, a nie 90%, że ktoś się na imprezie nie zarazi, chociażby ze względów wizerunkowych. Wiem, że grono łódzkich ekspertów pracuje nad procedurami bezpiecznych eventów. Moim zdaniem tej branży należy się największe wsparcie.
Ruszyły trochę imprezy sportowe...
Tak. Ale głównie piłkarskie. A co na przykład z meczami siatkarskimi, które odbywają się w przestrzeni zamkniętej? Nie wiadomo wciąż, jak to będzie wyglądało.
A ktoś zyskał na tej pandemii?
Co tu dużo mówić, pojawiały się śmieszne memy, że ci, którzy inwestowali w maseczki, żele antybakteryjne dorobili się wielkich fortun. Ale myślę, że nie ma co tego demonizować. Choćby ze względu na to, że to był chwilowy boom, który był spowodowany brakiem towaru na rynku. Myślę, że wszystkie firmy produkcyjne, które miały swoje kontrakty i umiały szybko reagować i dostosować się do nowych zapotrzebowań rynku, rzeczywiście mogły zyskać. Znam kilka firm, które mają się w związku z tym całkiem dobrze. Taką branżą są na przykład szwalnie. Znam takie, które mają ogromne kłopoty, ale i takie, które bardzo dobrze sobie poradziły. Bo umiały się przestawić. Wprawdzie teraz cena maseczek wraca już do normalności, czyli do 50 gr. za sztukę, ale jeśli ktoś jest dobrym przedsiębiorcą i umie wykorzystać swoje zasoby i szybko podjąć decyzję, ma w sobie intuicję i odwagę, to myślę, że mógł zyskać. W przeciwieństwie do tych, którzy kierowali się pewną ostrożnością, przezornością. Oni mogli stracić. Ale niestety, tych, którzy poradzili sobie gorzej jest więcej. Mam nadzieję, że nam, łodzianom nie będzie to tak bardzo doskwierało choć pamiętajmy, że spowolnienie nadchodzi i trzeba się przygotować na troszkę gorsze czasy. Mam przykrą wiadomość dla pracowników: nie ma już rynku pracownika. Wrócił rynek pracodawcy.
Czy ma Pan na ten trudny czas radę dla innych przedsiębiorców wynikającą z Pana doświadczenia zawodowego?
To bardzo trudne pytanie, ponieważ nasza przyszłość jest nieprzewidywalna. Nie wiemy, co wydarzy się we wrześniu, październiku. Ba! Nie wiemy, co może wydarzyć się jeszcze w sierpniu! I jedyne, co mogę doradzić to wiarę we własne możliwości, we własne umiejętności. Trzeba próbować znaleźć dla siebie takie miejsce, gdzie nasze produkty czy usługi będą miały rynek zbytu. Wiem, że to czasami będzie kosztowało dużo pracy ale może zmiana podejścia do pewnych aspektów pozwoli wykorzystać ciekawą, nowo pojawiającą się niszę. Poza tym – należy próbować myśleć perspektywicznie i pamiętać, że dzisiejsze decyzje powinny być krótkoterminowe. Bo długoterminowe mogą być obarczone dużym ryzykiem błędu.
powrót